poniedziałek, 16 lutego 2015

Rozdział III



- A co, masz się za kogoś ważnego? Dla mnie jesteś tylko rozpieszczonym dzieciakiem, który za długo żył w luksusie, przez co nie potrafi się cieszyć -warknęłam. Doprowadzał mnie do szału. Do białej gorączki! Gdy tylko na niego spoglądałam czułam jak zalewa mnie fala gorąca. Miałam ochotę krzyczeć!

Wbiłam gniewne spojrzenie w Lokiego. Jak dziki kot skoczył w moim kierunku. Kłykcie pobladły mu, gdy zacisnął pięść na moim gardle. Odchyliłam głowę, starając się złapać powietrze. Szorstka kora drzewa raniła mi plecy. Zamrugałam parę razy. Jesteś dobry, nie skrzywdzisz mnie, błagam.
Słowa nie chciały przecisnąć mi się przez gardło. Nie wiedziałam tylko, czy z powodu palców ściskających mi przełyk, czy z powodu mojej... dumy?
Widziałam jak rusza ustami, mówi coś, jednak niewidzialna ściana między nami tłumiła wszelkie dźwięki. Dłużej już bym nie wytrzymała.

Osunęłam się na ziemię, kaszlą i łapiąc tlen. Z jakiegoś powodu mnie puścił. Uniosłam wzrok. Leżałam dokładnie u jego stóp, uniżona, upokorzona, skompromitowana. Chciałam szepnąć, że go nienawidzę, że go zabiję, jeśli zrobi tak jeszcze raz, jednak słowa ugrzęzły mi gdzieś między krtanią, a przełykiem. A on odwrócił się na pięcie, rzucając mi ostatnie pogardliwe spojrzenie i ruszył żwawym marszem. Skoro przeżyłam przyduszanie i teleportacje, nic już nie powinno mnie przerażać.
Zerwałam się na nogi i podbiegłam w jego kierunku. Nawet nie odwrócił głowy w moją stronę.

- Czemu za mną idziesz?-spytał w końcu, jednak ani na jego twarzy, ani w jego głosie nie dało się odnaleźć choćby odrobiny zainteresowania odpowiedzią. Zastanowiłam się chwilę. Właśnie, czemu? Z sentymentu? Poczucia winy? Czy może starałam zapewnić sobie obrońcę?

- Bo puszczając mnie, udowodniłeś, że mnie nie skrzywdzisz, a bez ciebie mogę się pożegnać z wolnością. Będę ciągle błądzić po Wiecznej Krainie z obawą, że niedługo mnie znajdą i wsadzą do celi.

Taka była najlepsza z odpowiedzi. W każdym razie tak mi się wydawało. Ledwo zauważalnie skinął głową. A niech go!

***

Szliśmy parę minut w milczeniu. Stopy zaczynały mnie boleć i chciało mi się pić. Nie można zaprzeczyć, że dbano o warunki życia pałacowych służek. Spałyśmy w jednej sali, ale każda z nas miała własne łóżko, własny zestaw pościeli. Dostawałyśmy wodę, miód i strawę. Podróż dopiero się zaczęła, a mi już brakowało tych wygód. Zaledwie parę dni temu łóżko było za twarde, pierze w pościeli zbyt zakurzone, woda brudna, miód za słodki, jedzenie za zimne. Teraz wspominałam to z utęsknieniem, a to dopiero godzina. Jak bardzo godzina potrafi zmienić człowieka? Kiedy wyobraźnia prowadziła mnie już w najdalej położone zamki pełne wygód, z zamyślenia wyrwał mnie fakt, że stałam, a Loki stał obok mnie wpatrując się w przestrzeń między drzewami. Wbiłam w niego pytający wzrok. Nie odwrócił głowy, jednak, wyczuł moje spojrzenie, gdyż rzekł:

- Dokładnie trzy metry przed tobą jest przejście do innej krainy. Nie widzisz go, bo jest ukryte.

Zmrużyłam oczy starają dostrzec coś przed sobą, jednak moje próby nie dały wiele. W zasięgu mego wzroku znajdowały się jedynie drzewa, a między ich gałęziami niewielki ptaszek, konsumujący jakąś dżdżownicę. Po głowie krążyła mi myśl, usilnie starając się wyjść na zewnątrz i pokazać światu. Jeśli to kpina, a ja wezmę to na serio, to się ośmieszę. Tak samo, jeśli to prawda, a ja potraktuję to, jako kpinę, również narażę się na wstyd.

- To czemu ty go widzisz? -Zdobyłam się w końcu na odwagę.

- Bo się nauczyłem.

Dość lakoniczna odpowiedź. Można zrozumieć ją dwuznacznie. A ja wciąż nie wiedziałam, czy to prawda, czy nie!

Po mojej, nieskalanej żadnymi głębszymi śledztwami głowie, ta myśl plątała się i wiła jak ryba wyciągnięta z wody, położona na pomoście, by powoli umrzeć i odejść w zapomnienie. Stałam tak z niezbyt mądrą miną, gapiąc się przed siebie, puki Loki nie zmotywował mnie do jakiegokolwiek działania. A właściwie pchnął mnie w przód. Zatoczyłam się, usiłując złapać równowagę, gdy nagle coś mną szarpnęło. Z gardła wydarł mi się mimowolny krzyk. Po chwili stałam sztywno. Przez zdarte podeszwy trzewików żwir drażnił mi stopy. Ze wszystkich stron dochodziły mnie różne głosy, skrawki rozmów, trąbki, skądś dobiegała muzyka, gdzie indziej ktoś krzyczał na swoje dziecko, jeszcze gdzieś pies szczekał. Kuląc się po natłokiem impulsów upadłam na ziemię, zasłaniając uszy. A byłam taka dumna, że udało mi się wylądować na nogi... Kiedy myślałam, że głowa zaraz mi pęknie, obok siebie zauważyłam stopy Lokiego. Położył mi dłoń na plecach. Przez materiał sukienki i gorsetu czułam na skórze przyjemny chłód, a hałasy nagle przestały mi przeszkadzać. Nie cieszyłam się, że stosował na mnie magię, jednak byłam wdzięczna za pomoc w przystosowaniu mojego umysłu do tylu odczynników. Podniosłam się i strzepnęłam kurz z ubrania.

-Gdzie my jesteśmy?-sapnęłam, rozglądając się wokół.

-Manhattan, Nowy Jork -rzucił, nie robiąc sobie problemu z faktu, że wypowiedziane przez niego słowa, rozumiem mniej więcej tak samo, jak jakieś starożytne, zapomniane zaklęcie. Jakby czytając w moich myślach, Loki dał odpowiedź na moje problemy.

-Midgardzkie miasto. Tu jest zbyt tłoczno, by cokolwiek zaplanować, musimy przenieść się w spokojniejsze miejsce.
W głowie pojawił mi się obraz jego, dyszącego ciężko po poprzedniej teleportacji. Pokiwałam głową.

-Pójdziemy pieszo -zarządziłam tonem nieznoszącym sprzeciwu. -Nie chcę kolejnego spadku mocy i konieczności targania cię na plecach.

-Lepiej żebym tylko ja się zmęczył w pobliżu miejsca, gdzie można odpocząć, niż my dwoje nie wiadomo gdzie. -Uniósł brew. Nie wiadomo czemu wciąż miałam wrażenie, że starał się mnie uniżyć, udowodnić mi, że jestem wzrostu „siedzącego psa”.

Zadowolona z tego jakże trafnego porównania, jakie zrodziło się w mojej głowie, niechętnie, aczkolwiek przystałam na jego propozycję szybkim skinieniem głowy. Złapał mnie za ramię, a wzdłuż kręgosłupa przeszedł mi dreszcz. Znajome już uczucie wycisnęło mi tlen z płuc, a po chwil stałam na wielkim polu uprawnym. Zadrżałam z zimna. W tłumie grzały mnie obce ciała, tutaj śnieg sięgał mi do kostek, wiatr szczypał po twarzy. Zapowiada się doprawdy mrożąca krew w żyłach przygoda.

Spojrzałam na Lokiego. Siły już mu wracały. Uśmiechnęłam się pod nosem, widząc, że jego policzki, od zimna i wysiłku, przybrały odcień świeżych truskawek.

Stwierdziwszy, że zbiera się na moment, w którym, mogę zostać przyłapana na mojej obserwacji, co raczej nie skończyłoby się zbyt wesoło, odwróciłam wzrok, w poszukiwaniu, miejsca, w którym moglibyśmy przenocować. Na granicy widnokręgu zdołałam dojrzeć sporych rozmiarów chatę. Mimo, że robiło się już ciemno, żadne światło nie było zapalone. To prawdopodobnie o to miejsce chodziło Lokiemu, ale mocy starczyło mu by dotrzeć jedynie tutaj, jakieś dwa kilometry od celu.

Nagły zryw wiatru uderzył, rozrzucając mi włosy na wszystkie strony. Drżąc z zimna, odwróciłam się w stronę Kłamcy. Jego płaszcz wyglądał na ciepły... W pałacu z pewnością wychowywany był na gentelmana, spore więc szanse, że stare nawyki odcisnęły na nim swoje piętno. Zaszczękałam zębami najgłośniej jak umiałam, kuląc się nieco, jednak płaszcz nieruchomo pozostał na swoim właścicielu, a ja obdarzona zostałam tylko prychnięciem i pogardliwym spojrzeniem. Z tą podrożą musiałam poradzić sobie zupełnie sama. Wzdychając ciężko, ruszyłam w kierunku domu, a Loki zaraz za mną. Po paru minutach marszu w milczeniu, ciszę panującą między nami przerwał jego głos:

-Coś się zbliża. -Odwróciłam się w jego kierunku. -Lepiej się nie pokazywać.
Skinęłam głową, po czym rozejrzałam się w poszukiwaniu czegoś, za czym można by się skryć. Nic. Nic prócz wyjałowionego przez mrozy pola uprawnego. Tupnęłam nogą zirytowana. Coś tu musi być!

-Strumień.

U słyszałam głos za plecami.

-Minęliśmy strumień przed chwilą.

-Żartujesz?!-żachnęłam się. -Woda będzie lodowata.

Co, jak co, ale tego nie dało się zaprzeczyć. Jednak on złapał mnie za ramię i pociągnął. Biegnąc tak razem parę sekund, stanęliśmy na skraju rzeczki. Niewielka, powstała z topniejącego śniegu, była idealną kryjówką. I przy okazji idealnym miejscem, by zamarznąć. Otworzyłam usta, by zaproponować jakąkolwiek inną lokację, jednak zanim zdążyłam wydobyć z siebie jakiekolwiek słowo, Loki najzwyczajniej w świecie wskoczył do rowu, w którym płynął strumyk, wciągając mnie za sobą. Mimowolnie krzyknęłam, gdy od pasa w dół wylądowałam w lodowatej wodzie, jednak dłoń Kłamcy stłumiła odgłos. Zesztywniałam zaciskając zęby. Ja byłam skostniała, on za to nie sprawiał wrażenia, jakoby było mu przynajmniej zimno. Jak z resztą zdołałam zauważyć już wcześniej, sam nie był o wiele cieplejszy.
Wtem coś małego i szarego śmignęło przed nami. Coś wyjątkowo podobne do kota.

-Fałszywy alarm -stwierdził Loki podnosząc się na nogi. -Niewielki spadek mocy automatycznie zwiększa wrażliwość na oddziaływanie otoczenia. Wydawało mi się, że to coś większego -mruknął.

Stał po kolana w wodzie, (która mi sięgała ponad biodra) jednak jego ubranie było suche. Po cichu licząc, że mnie też wysuszy i ogrzeje, wygramoliłam się w rowu i usiadłam na ziemi trzęsąc się z zimna, jednak on, jakby czytał mi w myślach, kiwając głową rzekł:

-Spadek mocy. Mogę oddziaływać tylko na siebie w ten sposób.
Zadrżałam i osunęłam się na plecy. Przeturlawszy się do pozycji embrionalnej, skuliłam się, starając rozmasować ramiona. Poczułam lekkie szarpnięcie, ostatnią myślą nim świadomość mnie opuściła, było stwierdzenie, że odrywam się od ziemi w ramionach Kłamcy.

***

Obudziłam się na drewnianej podłodze. Organizm nieraz broni się tracąc przytomność, by zaoszczędzić siły.

Pierwszym, co we mnie uderzyło, było zimno. Przeszywające, piekące zimno. Zadrżałam. Po pustej izbie echem rozchodził się odgłos szczękania zębów.

Nagle zawiało, drzwi otworzyły się, a w nich stanęła wysoka, szczupła postać. Jednak twarzy nie było widać zza stosu suchych patyków i gałęzi. Zakładając, że to Loki, odwróciłam się na drugi bok. Przez odgłos moich własnych zębów, usłyszałam, że chrust ląduje na ziemi zaraz za moimi plecami i zaczyna się tlić, by zaraz potem płonąć już pełnym ogniem. Radośnie strzelające płomienie niewiele jednak dały. Mój organizm nigdy nie był szczególnie silny, a przez szok termiczny byłam wyziębiona w środku. Kłamca podszedł do mnie z zakurzonym, nad skubniętym przez mole kocem i podniósł mnie do siadu.

-Trzeba zdjąć ci te przemoczone ubrania -mruknął. Potulnie uniosłam ręce, by mógł ściągnąć mi sukienkę przez głowę. Materiał gładko zsunął się po skórze, by po chwili wylądować na ziemi, razem z gorsetem i halką. Gdy tylko mnie puścił, ponownie osunęłam się na ziemię, trzęsąc się z zimna.
Przykryta pledem, z dłońmi ułożonymi pod głową, wpatrywałam się w Lokiego. Miałam nadzieję, że jego poczynania pomogą mi się ogrzać. Szepcząc coś w nieznanym mi języku, zdjął płaszcz i górę stroju. Rozumiem, że nauczono go w młodości jak przetrwać i w ogóle, jednak twórca zasad raczej nie brał pod uwagę jego temperatury. Delikatnym ruchem wsunął się pod koc za moimi plecami. Mimo, że jego skóra wciąż była chłodna, jednocześnie biło od niego przyjemne ciepło. Magia, coś, czego nigdy nie zrozumiem.

***

Leżeliśmy tak chwilę, wtuleni w siebie nawzajem. Całkiem przyjemnie. Jego oddech delikatnie drażnił mi skórę na karku. Temperatura mojego ciała wielkimi krokami wracała do normy, jednak nie starałam się tego zasygnalizować. Właściwie, nawet nie chciałam. Po dłuższej chwili, w końcu wydobyłam z siebie głos. Nieco zachrypnięty, ale wyraźny.
-Nigdy się tak nie czułam.

Wzrok miałam wbity w ognisko. Chwila czekania dłużyła mi się niemiłosiernie, mogę szczerze wyznać, że było to najdłuższe trzydzieści sekund mojego życia.

-Jak? -szepnął mi prosto do ucha.

-Zamarznięta.

Zaśmiał się cicho. Otworzyłam usta, by dodać coś jeszcze, jednak gwałtowny powiew wiatru wdarł się do izby, przerywając, nim jakikolwiek głos wydostał się z mojego gardła. Odwróciłam głowę, by zlokalizować źródło tego, jakże haniebnego postępku.

Ujrzałam kobiecą postać. Nieco zdziwiona tym niecodziennym zjawiskiem, przeniosłam wzrok na Lokiego. Ten jedynie przelotnie rzucił okiem na przybyszkę. Prawdopodobnie na tyle przelotnie, by dostrzec parę nóg z łydeczkami, parę rąk bez łydeczek, zgrabne wcięcie w tali i dość pokaźny biust. Irracjonalne poczucie zazdrości zapiekło mnie w środku. A już było tak miło!

-Wracałam z pracy, kiedy zobaczyłam światło w oknie -rzuciła melodyjnym głosem. -Wiem, że od dawna nikt tu nie mieszka, więc pomyślałam, że może ktoś potrzebuje pomocy.

Ogień oświetlił owalną twarz z nieco zaostrzonym podbródkiem, lekko zadarty nosek, parę kocich oczu w ciemnej oprawie i pełne usta wygięte w przyjaznym uśmiechu. Ponownie spojrzałam na Kłamcę. Najszczerzej w świecie odwzajemniał uśmiech.

-Nazywam się Alice Killer. -Uniosła lekko brew, menda jedna!

Loki mruknął cicho:

-Doprawdy, zabójcze nazwisko. -Jej uśmiech przybrał nieco kokieteryjny odcień.

-Czyżby?-Z trudem powstrzymałam potok przekleństw, cisnący mi się na usta. A już było tak miło!
________________________________________________
Ogłoszenia parafialne!
Ja zapewne już zauważyliście (o czym mi skleroza stanowczo zabroniła mówić wcześniej) na blogu pojawiła się, składająca się z dwunastu piosenek, playlista :) Od razu dodam, że kosztowała mnie ona, dużo łez, krzyków i zdzierania gardła (palców o klawiaturę w wirtualnym krzyku. Whatever.) Sześć piosenek wybrała Viv, sześć ja ;) Myślę, że mówienie, która z nas, którą piosenkę wybrała nie ma sensu, więc powiem tylko, że obie mamy nadzieję (liczę, że Viv się pod tym podpisuje), iż spodobają wam się piosenki :) No i oczywiście czekam na wasze opinie na ten temat :)

piątek, 13 lutego 2015

Rozdział II

Byłem zły. Zły na siebie. Nie doceniłem Sygin i w tak banalny sposób dałem się złapać. Teraz znów trafię do swojej celi, jednak tym razem ucieczka będzie graniczyła z cudem.

Średnim krokiem zmierzaliśmy do pałacu. Przebywając wiecznie w podziemiach zamku odzwyczaiłem się od blasku bijącego od złotych ścian. Niemalże wypalał oczy. Im więcej promieni do mnie dochodziło, tym bardziej byłem zdenerwowany... bo czułem bezradność. Ja, Loki z Asgardu, syn Laufeya, potężny czarnoksiężnik, byłem prowadzony przed oblicze Odyna, przez, nieco zachudzoną dziewczynę, której niegdyś uratowałem życie. To się nazywa wdzięczność…

Przechodząc obok służek czułem wstyd, który skryłem pod maską dumy. Wysoko uniosłem głowę, omijając ich spojrzenia.

-Czy mogłabyś przestać się tak wlec? - spytałem Sygin z irytacją w głosie. Wskazałem jej ręką korytarz, co ona skwitowała prychnięciem. Chciałem mieć już wszystko za sobą, a z każdym krokiem zdawało mi się, że blondwłosa zwalnia. Odnajdując oczami pozłacane wrota, również straciłem cały zapał. Odgłos pukania, był niczym drażniący uszy huk, po czym widok złotych podług nie umilał chwili. Kątem oka widziałem, jak ciężko jest Sygin utrzymać równowagę. Przy normalnych okolicznościach, na pewno wykorzystałbym okazję na kpiny, jednak wtedy nie było mi do śmiechu. Ujrzawszy Wszechojca zacząłem zwalniać, co odczułem delikatnymi szarpnięciami za nadgarstek.

W końcu dotarliśmy przed jego oblicze. Co chwilę przenosił wzrok, to na mnie, to na blondynkę.

- Jak? - zapytał po kilku próbach wydobycia głosu.

- Co chcesz jako nagrodę?

Jedno muszę Sygin przyznać. Jest inteligentna. Wiedziała gdzie mnie znaleźć, jak podejść i pomyślała o zablokowaniu moich umiejętności. Mało kto by dał radę, a ona zrobiła to bez większych problemów. A na koniec historii otrzyma za mnie nagrodę i rozpocznie normalne życie. Prosty i efektowny plan.

Gdy została odesłana, oddała mnie w ręce straży. Była to moja ostatnia szansa na ucieczkę, choć mało prawdopodobna. Szarpałem się ile mogłem, jednak zostałem powalony na kolana i unieruchomiony. Spojrzałem na Sygin, a gdy nasze spojrzenia się spotkały, zobaczyłem u niej niepewność. Nie rozumiałem jej. Była niepewna czy dokonała właściwego wyboru? Czyżby martwiła się o mnie?

Gdy trafiłem do celi, mój umysł zajął się analizowaniem zaistniałej sytuacji. Jeszcze nikt nigdy się o mnie nie martwił. Zawsze byłem kozłem ofiarnym, tym gorszym i niechcianym. Czyżby coś się zmieniło?
Nagle, w lochach rozległ się alarm, a moja cela się otworzyła. Mogłem uciekać. Niczym się nie przejmować i raz na zawsze opuścić to miejsce. Jednak dostrzegłem Sygin. To ona mnie wypuściła, a teraz zmierzali strażnicy zmierzali w jej kierunku.

Sam nie wiedząc dlaczego, podbiegłem do niej i się teleportowałem razem z nią. Znaleźliśmy się w lesie, dość daleko od pałacu, by mieć czas na odpoczynek, nie dość daleko, by móc tu zostać. Ale chwila na złapanie oddechu też jest dobra. Ciężko dyszałem, odczuwając duży spadek mocy.
-Wszystko w porządku? - spytała, widząc moje trudności oddechowe.
-Teleportacja nie jest łatwa, dwuosobowa tym bardziej - rzuciłem w odpowiedzi.

-Dlaczego wziąłeś mnie ze sobą? - Oto pytanie za tysiąc punktów. Dlaczego?
- Bo jesteś wyjątkowa- odpowiedziałem po chwili. Niegdyś zadała mi to samo pytanie, więc czemu nie dać tej samej odpowiedzi?
- Dziękuję, dziękuję za wszystko - dodała z lekkim uśmiechem.
- Czyżby? - zadrwiłem, idąc przed siebie. Oburzyło to blondwłosą, która natychmiast za mną ruszyła.

- Co to niby miało znaczyć? Jakbyś nie zauważył, właśnie wyciągnęłam cię z cuchnącej celi! - Z całą pewnością była oburzona. Próbowała mnie zatrzymać, bym spojrzał jej w twarz, ale co może zrobić tak drobna istotka?
- O tak, zauważyłem. Dokładnie tak samo jak zauważyłem, że sama mnie do niej wsadziłaś - odparłem spokojnie, choć nie zwróciłem na nią większej uwagi.

- A sądzisz, że dlaczego? Ponad tysiąc lat temu zostawiłeś mnie u kucharek i więcej cię na oczy nie widziałam, a musiałam między innymi harować dla ciebie! Chciałam być wolna. W końcu móc robić to co JA chcę!
Stanąłem. Ta dziewucha nie wie z kim zadziera. Powoli się do niej obróciłem, nie ukrywając mojej frustracji.
- Nie zapominaj, że bez mojej pomocy byłabyś już dawno martwa. Powinnaś być mi wdzięczna.

- Łaskawca się znalazł. Skoro tak stawiasz sprawę, to po co mnie ratowałeś, co!? - Zaintrygowała mnie. Tylko głupcy mi podskakują. Głupcy, ale odważni mędrcy. O jej inteligencji zdążyłem się już przekonać, więc co nią kieruje? Co jeszcze się w niej kryje? W tak niepozornej istocie…
- Już ci mówiłem i nie zamierzam się powtarzać - rzuciłem.

Ruszyłem dalej, nie patrząc za siebie. Kontynuacja tej rozmowy mogłaby mieć fatalne skutki, dlatego nie chciałem jej ciągnąć.

Sygin stała chwilę w osłupieniu. Nie wiedziała jak ma zareagować na moje zachowanie, aż w końcu do mnie podbiegła i zrównała krok. Szliśmy tak w milczeniu. Co parę sekund widziałem, jak blondwłosa mi się przygląda. Nie czekając długo, zdradziła mi czemu.

- Nie mogę cię zrozumieć. Raz jesteś zły i nagle się uspokajasz. Raz mnie ratujesz, a potem o mnie zapominasz. Drugi raz mnie ratujesz i masz do mnie żal. Tyle w tobie sprzeczności. To nie logiczne.
Wyraz jej twarzy był bezcenny. To jak machała rzęsami, próbując mnie rozszyfrować. Jak marszczyła czoło, było poniekąd komiczne, a poniekąd urocze.
Uśmiechnąłem się.

-To akurat są najmniej nie logiczne części mojego życia.

Przymknąłem na chwilę oczy i ukazały mi się pojedyncze sceny. Moje koszmary. Historia w zbrojowni. Zmiana barwy. Chitauri. Spadanie w otchłań…

To demony, nie dające mi powrócić do normalności. Zmory, dręczące mnie każdej nocy i w każdej chwili. Powracają niemalże bez przerwy. Są niechcianą częścią mnie, której nie potrafię się pozbyć.

Otwierając oczy, dostrzegłem zdziwienie blondynki. Zapewne emocje ze wspomnień ukazywały się na mej twarzy. Tylko przy nich nie potrafię się maskować.

- O czym myślałeś?

Nie odpowiedziałem. Zacząłem szybciej iść, aż drogę przecięło mi jezioro. To dobre miejsce na odpoczynek. Brzeg przy tafli wody, odbijającej blask księżyca, porośnięty przez ciemno zieloną trawę i mech. Ponoć zielony uspokaja. Warto to sprawdzić.

- Będziemy tu nocować -oświadczyłem. - Musimy się wynieść z Asgardu za nim nas znajdą, a na razie nie mam dość mocy by to zrobić. Ułóż się gdzieś wygodnie i się wyśpij. Jutro czeka nas ciężki dzień.

Pokiwała głową w odpowiedzi i usiadła na głazie, którego część od wieków styka się z wodą. Zaczęła się wpatrywać w delikatne ruchy powierzchni stawu, po czym wstała i znalazła sobie miejsce na trawie. Przysiadłem się do niej. Gdy zauważyłem, że drży, rozpaliłem pomiędzy nami małe ognisko za pomocą magii. Charakteryzowało się szmaragdowymi płomieniami, które zaciekawiły Sygin. Przyglądała się im, ale nic nie mówiła. Po dłuższym czasie zasnęła, czując przyjemne ciepło bijące od mojego ognia. Ukoiło ją, dając złudne bezpieczeństwo.

Pozostawiając swoje rozmyślenia, również postanowiłem spocząć i wyruszyć do krainy snów. Nim się obejrzałem, już spałem…

&&&

-Wstawaj. Ej, wstawaj! - Pierwsze co usłyszałem, będąc jeszcze niedobudzonym, to poddenerwowany głos blondynki. Odwróciłem się na drugi bok i starałem się ją zbyć.

- Jeszcze pięć minut, Sygin.

- Ja ci dam pięć minut... - To brzmiało jak groźba. Przy normalnym tempie myślenia, przewidziałbym, że ten ton głosu zwiastuje kłopoty, jednak niedobudzanie dało o sobie znać. Nagle poczułam jak lodowata woda ląduje na mojej głowie. Gwałtownie się podniosłem i zlokalizowałem oblewający mnie obiekt.

- Zwariowałaś, kobieto?! - krzyknąłem, jednak nie przeraziło to blondwłosej. Założyła ręce na piersi i zaczęła mówić.

- Rusz się, mości książę. Już rano. Lepiej się zbierać, żeby nas nie znaleźli, a wierzę, że zdążyłeś zregenerować siły.

- Owszem, zdążyłem -oświadczyłem oschle, po czym wycisnąłem wodę z włosów. - Ale muszę cię ostrzec, że nasza podróż będzie się odbywać przez ukryty portal.

- Czyli... czyli niepotrzebnie tu tyle siedzieliśmy? Mogliśmy od razu uciekać?

- Nie do końca niepotrzebnie, bo muszę utrzymywać barierę, dzięki której Heimdall nas nie dostrzeże, ale tak. Uciekać mogliśmy od razu.

- Ale zbierać siły to ty mogłeś wszędzie! - Uniosła się, po czym naburmuszona obróciła się do mnie tyłem.

- I co? Teraz będziesz udawać pokrzywdzone dziecko?

- Nie, będę udawać ciebie.

- Ty nie wiesz z kim zadzierać, Sygin - powiedziałem groźnie. Musi wiedzieć, że w stosunku ze mną na wiele sobie pozwalać nie może.

- A co, masz się za kogoś ważnego? Dla mnie jesteś tylko rozpieszczonym dzieciakiem, który za długo żył w luksusie, przez co nie potrafi się cieszyć.
Złapałem ją za gardło i przygwoździłem do drzewa. W jej oczach zagościł strach, a twarz przybrała odcień maliny.

- Nic o mnie nie wiesz, a twoja opinia jest postawiona na podstawie kłamstw Wszechojca.

Nie odezwała się już ani słowem. Stwierdziłem, że trup nie jest mi potrzebny, więc ją puściłem i poszedłem przed siebie. Jest mądra. Poradzi sobie sama. Słyszałem jedynie jak głośno oddycha, po czym wstała i... zaczęła do mnie biec? Chyba przeceniłem jej iloraz inteligencji.

- Czemu za mną idziesz? - zapytałem obojętnie.

- Bo puszczając mnie, udowodniłeś, że mnie nie skrzywdzisz, a bez ciebie mogę się pożegnać z wolnością. Będę ciągle błądzić po Wiecznej Krainie z obawą, że niedługo mnie znajdą i wsadzą do celi.

Nic już nie powiedziałem. Po prostu szedłem w stronę portalu, aż w końcu byliśmy na miejscu. Gdy stanąłem, spotkałem się z pytającym spojrzeniem blondwłosej.

- Dokładnie trzy metry przed tobą jest przejście do innej krainy. Nie widzisz go, bo jest ukryty.

- To czemu ty go widzisz?

- Bo się nauczyłem - odparłem i pchnąłem ją w portal. Jej krzyk uciął się w połowie, gdy już wylądowała po drugiej stronie. Poszedłem zaraz za nią, a znajomy dźwięk obił mi się o uszy. Tylko w jednym świecie jest taki natłok hałasów.

- Gdzie my jesteśmy? - spytała podnosząc się z ziemi i otrzepując sukienkę.

- Manhattan, Nowy Jork.

Liebster Blog Award

Bardzo dziękujemy Deathbringer za nominację do LBA :)
Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

Odpowiedzi Vivilet:

1. Ulubiony przedmiot w szkole?
-

2. Ulubiona książka?
"Igrzyska Śmierci" oraz "Czerwień Rubinu"

3. Jakiego gatunku blogów/opowiadań/fanficów nienawidzisz?
Hymm... Jest to trudne pytanie, zwarzywszy na to, że jestem bardzo otwartą osobą. Chyba nie ma takich. Mogę jedynie powiedzieć, że nie lubię opowiadań, w których pary (jeśli takowe się pojawiają) są niedobrane.

4. Skąd dowiedziałaś się o bloggerze?
Szczerze, nie pamiętam, ale chyba wpadłam na niego przypadkowo...

5. Co skłoniło Cię do pisania bloga?
Possi XD

6. Ulubiona potrawa?
-

7. Czy lubisz grać na komputerze? Jeśli tak - w jakie gry?
Lubię grać w "Need For Speed" :D

8. Skąd czerpiesz pomysły?
Głównie ze snów albo same wpadają mi to głowy :) Zdarza się też, że natchną mnie jakieś filmy (zazwyczaj akcji i fantastyczne).

9. Czy jest coś, przy czym najlepiej Ci się pisze?
Najlepiej pisze mi się przy muzyce trzymającej w napięciu ;)

10. Twój ulubiony blog?
Och, jest ich tak wiele! Jednak gdybym musiała wybrać, to byłby to chyba blog Achezy :) ---> ogien-i-lod.blogspot.com

11. Czego się najbardziej boisz?
Przyszłości...



Odpowiedzi Possessed:


1. Ulubiony przedmiot w szkole? 
Plastyka

2. Ulubiona książka? 
'Alchemik' Paulo Coelho i 'Trzeci Klucz' Jo Nesbo

3. Jakiego gatunku blogów/opowiadań/fanficów nienawidzisz? 
Trudno stwierdzić, żebym nienawidziła jakichkolwiek, ale odrobinę denerwują mnie te płytkie opowiadania bez fabuły, gdzie wszystko prowadzi to tego, by bohaterowie byli ze sobą.

4. Skąd dowiedziałaś się o bloggerze? 
Wpisałam w Google 'Gdzie założyć bloga?' xD

5. Co skłoniło Cię do pisania bloga? 
Viv xD

6. Ulubiona potrawa? 
Sałatki wszelkiego rodzaju, uwielbiam warzywa.

7. Czy lubisz grać na komputerze? Jeśli tak - w jakie gry? 
Lubię Tomb Raidery i Alice Madness Returns, ale nie gram jakoś często.

8. Skąd czerpiesz pomysły? 
Inspiruje mnie muzyka zespołów takich jak Evanescence, Apocalyptica, czy His Infernal Majesty (dodam, że frontman tegoż zespołu to aktualna miłość mojego życia xD)

9. Czy jest coś, przy czym najlepiej Ci się pisze? 
Przy muzyce i sałatkach (to brzmi idiotycznie, ale kiedy jem czuję się zrelaksowana xD)

10. Twój ulubiony blog? 
Nie mam jednego ulubionego bloga.

11. Czego się najbardziej boisz?
Boję się, że decyzje, które podjęłam okażą się złe.


Blog nominowane przez nas:


1.http://ogien-i-lod.blogspot.com/
2.http://dzienniki-rayne.blogspot.com/
3.http://loczkowe-opowiesci.blogspot.com/
4.http://erdhallia-rod.blogspot.com/
5.http://bialelubczarne.blogspot.com/
6.http://cichesia.blogspot.com/
7.http://princess-of-jotunheim.blogspot.com/
8.http://the-darkest-side-of-me-loki-laufeyson.blogspot.com/
9.http://bloody-madness.blogspot.com/
10.http://odcienie-zieleni.blogspot.com/

11.http://loveisdrowninginadeepwell.blogspot.com/  

A oto pytania:
1)Kiedy zacząłeś pisać opowiadania?
2)Czy myślałeś o karierze pisarza?
3)Twoje ulubione zajęcie?
4)Jak sądzisz, co by było gdyby Loki istniał naprawdę?
5)Co motywuje cię do pisania bloga?
6)Jakiej muzyki słuchasz?
7)Jaki jest twój ulubiony książkowy/filmowy bohater (pomijając Loki'ego)?
8)Co skłoniło cię do założenia bloga?
9)Masz jakieś rady dla początkujących blogerów?
10)Jak widzisz siebie za kilka lat?

11)Co sądzisz o naszym blogu?